Powracam!
Tak, tak, dawno mnie nie było. Na szczęście odzyskałam już dostęp do internetu, więc wchodzę i piszę. Dziękuję za cierpliwość i mam nadzieję, że ktoś mnie jeszcze pamięta.
Rysunku niestety na razie nie będzie, dopiero w następnej nocie, bo się nie wyrabiam. Nie dość, że nadrabiam zaległości szkolne, to jeszcze muszę przygotować scenografię do akademii szkolnej na temat Jana Pawła II. Polega to głównie na tym, że rysuje portrety, albo rzucam ołówkami po domu, kiedy coś mi nie wyjdzie (czytaj: często).Dzisiejsza nota została zainspirowana zupełnie przypadkowym zdarzeniem. Jakieś dwa dni temu znajoma (metr 180 wzrostu, blond loki, tipsy na kilometr, różowa bluzka do pępka) podeszła do mnie i stwierdziła: "Ty to chyba jesteś jakąś szaloną sZatanistką (sic!)". Trochę mnie „zatkało”, ale to był dopiero początek. W chwilę później usłyszałam "prawdziwą" opinię na mój temat, z której jasno wynikało że: jestem wcieleniem diabła, jem koty na cmentarzy i mam własną sektę. Kiedy minęło mi pierwsze osłupienie zaczęłam się zastanawiać, skąd taka opinia. Jasne, że mój wygląd (poniżej fotografia mojej ręki :P)
jest - dla niektórych - zaskakujący. Lubię malować się na czarno, nosić ciemne ciuchy i pieszczochy, ale nie jestem satanistką.
Denerwuje mnie (żeby nie użyć ostrzejszego słowa) ocenianie innych po wyglądzie, w dodatku tak stereotypowo. Równie dobrze można powiedzieć, że blondynka=głupia, a ruda=fałszywa itp. Niesprawiedliwe i krzywdzące podejście, nieprawdaż?
Jak sądzicie?
Pozdrawiam! I wybaczcie, że nie odwiedzałam Waszych blogów przez pewien czas, ale nie miałam jak. Obiecuję to wktótce nadrobić.