Witam w moim skromnym zapiśniku, jestem Ania, siedemnastolatka z ciekawymi pomysłami i głową pełną szalonych marzeń.
Jasne włosy, niebieskie oczy, raz szeroki uśmiech, raz oczy pełne łez. To właśnie ja.
Jednocześnie oryginalna i zwyczajna.
Zwyczajna, bo nie ja jedna pasuję do powyższej charakterystyki.
Oryginalna? Tak, bo każdy jest inny, każdy oryginalny. Więcej o mnie... Napisz do mnie...
Wiosna, wiosna... Wiosna za oknem, wiosna na ulicy. Tak, wiem, że nieco spóźniłam się z tą notką, bo teoretycznie wiosna jest już z nami od dawna. Ale ja dopiero w czasie tych Świąt zobaczyłam jej pierwsze oznaki (tak, spostrzegawczość nie należy do moich mocnych stron). Pierwsze kwiaty w ogrodzie, nareszcie zielone liście na drzewach... słychać śpiew ptaków i śmiech bawiących się na dworze dzieci... Może to zabrzmi drętwo, ale wyszłam na dwór i poczułam się jakbym znów ożyła! Albo, po prostu, jakbym obudziła się z długiego, jesienno-zimowego odrętwienia. Zieleń i słońce działają pobudzająco, prawda?
Od razu postanowiłam coś sobie potworzyć... I tak powstały te trzy akwarelki inspirowane widokiem z okna i moją wyobraźnią. Przepraszam, że brzydkie, ale wątpliwy talent jeszcze się nie zbudził ze snu zimowego. Kolory były żywsze przed skanowaniem, ale cóż... z komputerem nie wygrasz. Chętnie posłucham jakiś opinii.
Dopisek, 23.04.06 Zmieniłam muzykę na blogu. Teraz towarzyszy nam Nightwish - "Sleeping Sun". Pewnie nie pasuje trochę do klimatu bloga, ale wręcz uwielbiam tą piosenkę. Jeśli nie działa dobrze, to dajcie znać.
"O nie, świat to przerażające miejsce, teraz obudziełeś demona... we mnie..." [Disturbed - Down With The Sickness]
Żyją gdzieś na świecie ci szczęśliwi ludzie, którzy mogą być siebie pewni, zawsze. Ci, którzy wiedzą, że nawet w sytuacji ekstremalnej postąpią tak, jak powinni postąpić. Że są dobrzy, po prostu. Ja do nich nie należę. Nie jestem dobra. Dziwnie zabrzmią te słowa w ustach kogoś takiego jak ja... Na codzień zwyczajna i raczej w porządku - tak można by mnie określić. Zachowuję się jak dobra dziewczynka. Rozsądna, spokojna, nie piję, nie palę, nie umawiam się z podejrzanymi typami, nie zawalam szkoły... Ale czasem przerażają mnie moje własne myśli. Zdarza mi się sądzić, że byłabym w stanie postąpić źle - świadomie i bez wyrzutów. Kiedy czytam czasem książkę, oglądam film instynktownie staję po stronie 'tego złego'. Zło wydaje mi się silne, pociągające i dumne. Dobro ginie w jego blasku. I pamiętam scenkę z dzieciństwa – kiedy koleżanki bawiły się w ‘Wojowniczki Dobra’ ja wolałam być złą królową... Dlaczego? Nie wiem. I boję się, że kiedy stanę w sytuacji kryzysowej to wybiorę źle... mając z tego satysfakcję. Ktoś mnie rozumie?
Rysunku nie ma (będzie następnym razem, może), ale za to nota bardzo osobista dla mnie. Na codzień nie lubię się "odkrywać". Pozdrawiam,
"The journey of life doesn't end here. Death is just another path... One that we all must take." [Władca Pierścieni: Powrót Króla]
Temat eschatologiczne, rozważania o zeczach ostatecznych i losie pośmiertnym, interesują człowieka już od dawna. Zastanawiamy się czym jest śmierć: bardziej wybawieniem od trudów życia, czy może karą za wszelkie zło? A może po prostu nieuniknionym następstwem istnienia? I, chyba jedno z najtrudniejszych zagadnień: czy śmierć oznacza ostateczny koniec, a może tylko nowy początek? Ja zawsze lubiłam myśleć, że życie "ziemskie", to jedynie początek, a po nim nastąpi coś nowego, wspaniałego. To o wiele łatwiejsze, niż wiara w rychły koniec bez możliwości powrotu... Łatwiej pracować, jeśli pracuje się dla czegoś. Łatwiej cierpieć, jeśli wiadomo, że będzie to kiedyś wynagrodzone. I łatwiej żyć, jeśli żyje się dla jakiegoś celu, jeśli wiadomo, że coś pozostanie, że to nie koniec.